obrazek

Relacja ze spływu (2018)

Porażka, skutki nie do kończ przemyślanych decyzji i plany na przyszłość.

1. Porażka

Powinniście wiedzieć, że spływ Pisą (w 2018) to był spływ testowy, zorganizowany pod wpływem impulsu w „ostatniej chwili”, naprędce i  w pospiechu,  w celu sprawdzenia czy sam pomysł rodzinnego spływu się spodoba. Taki tryb organizacji niesie ze sobą duże ryzyko drobnych wpadek i większych potknięć. Musicie też przyznać, że się starałem, o czym świadczy tych kilka przyzwoitych fotek zrobionych w czasie pierwszej szalonej kąpieli połączonej ze skokami ze skarpy w toń pięknej Pisy. (Zdjęcia dostępne w galerii po zalogowaniu: Pisa 2018) Niestety dalej już było tylko gorzej i powiedzmy to sobie szczerze – jako fotograf dokumentalista zawaliłem na całego. Dlatego na zdjęciach nie zobaczycie :

  • Dobijającej do brzegu Małgosi, zmęczonej, ale szczęśliwej i dumnej z siebie po przebyciu naprawdę sporego dystansu jak dla początkującego kajakarza na jeden dzień,  a trzeba przyznać, że cały czas bardzo solidnie wiosłowała.
  • Bulgoczącego nad ogniskiem kociołka ze smakowitą potrawą, a później z grzanym winem.
  • Krzysztofa w samych slipkach  dzielnie podsycającego ogień pod kociołkiem w strugach bardzo intensywnej, ale jak się okazało przelotnej burzy. (Slipki to była jedna cześć garderoby, którą miał na zmianę.)
  • Ani i Asi w drodze do pobliskiego sklepu w strugach tej samej burzy rozchlapujących kałużę, tańczących i śpiewających deszczową piosenkę, czym wprawiały w konsternację okolicznych mieszkańców.
  • Głodomorów pałaszujących fantastycznego bogracza wyczarowanego przez Małgosię  z kilku prostych produktów, kilku przypraw i szczypty miłości – ten ostatni składnik jest najważniejszy.
  • Sterty wzgardzonych kiełbas, które przegrały z Gosinym bograczem, ale i tak miały jeszcze odegrać swoją rolę.  O tym później.
  • Chichoczącej młodzieży schowanej przed wzrokiem innych w … małej przykrytej plandeką przyczepce, która służyła do przewożenia bagaży.  To nić, że obok były rozbite dwa spore namioty, które z powodzeniem mogły pomieścić ich wszystkich.
  • Nas rozweselonych i ośmielonych grzanym winem, z zapałem dyskutujących o przedłużeniu pleców Maryny i innych najistotniejszych rzeczach stanowiących fundament tego świata.

Wybaczcie, ale jako całkowity nieprofesjonalista nie potrafiłem nie ulec magi tych chwil.  Całkowicie zapominałem o swojej roli fotografa dokumentującego przebieg imprezy.  Więc wszystkie te chwile pozostaną zapisane  wyłącznie w naszej pamięci. Na pocieszenie macie kilka zdjęć z mglistego niedzielnego poranka, kiedy wreszcie dotarło do mnie, że poza upajaniem się waszym towarzystwem, powinienem też wykonywać swoje obowiązki.

Mglisty poranek
Mglisty poranek.
Pisa 2018

Pajęczyna. Pisa 2018
Pajęczyna.
Pisa 2018

Słoneczko o poranku.
Słoneczko o poranku.
Pisa 2018

2. Skutki nie do końca przemyślanych decyzji

Gorące lipcowe noce, zwłaszcza w połączeniu z odrobiną alkoholu nie raz okazały się brzemienne w skutkach. Chwila słabości, nieprzemyślana decyzja, nierozważnie wciśnięta gdzieś kiełbaska nie raz wpłynęła na życie wielu osób zwiększając liczbę członków rodziny. Za sprawą Weroniki tak też stało się na naszym spływie …
Nakarmiona wzgardzoną przez obozowiczów kiełbasą wychudzona suczka najwyraźniej uznała nas za swoje stado. Cały wieczór i noc spędziła w naszym obozie. Nad ranem zaczęła głośnym szczekanie bronić terenu obozowiska przed niesłychanie niebezpiecznymi wędkarzami. To akurat nie wzbudziła naszego wielkiego entuzjazmu. Ale kiedy po zwinięciu obozowiska rzuciła się w pław za odpływającymi kajakami i kontynuowała swój pościg przez dłuższy dystans płynąc lub biegnąc brzegiem, gdy była taka możliwość, byliśmy już pod wrażeniem. Gdy wysokie brzegi uniemożliwiały wyjście z wody, a opadająca z sił suczka wciąż nie odpuszczała i płynęła za nami, zdecydowaliśmy się zabrać ją do kajaka. Teraz jest  pod naszą opieką.  Nie ma chipa, ani tatuażu umożliwiającego identyfikacje właściciela. Prawdopodobnie jest psem porzuconym przez kogoś przed wakacyjnym wyjazdem. Nazwaliśmy ja Kora. Mamy nadzieję, że będzie mogła zostać z nami.

3. Plany na przyszłość

Spływ zakończyliśmy obiadem w restauracji hotelu Nowogród (Polecamy- kuchnia regionalna i gruzińska, smacznie i przystępne ceny.) Przy obiedzie oczywiście dyskusje,  wymiana wrażeń i przemyślenia. Wniosek jest jeden:

To wszystko trzeba powtórzyć!